
Niecodzienna Wielkanoc: grecki Wielki Piątek oczami przybysza w Artemidzie
To nie jest zwykły dzień. Już od rana czuć, że coś się zmienia. Artemida, zazwyczaj pełna gwaru, śmiechu i życia - dziś spowalnia. Cichnie. Wchodzi w inny rytm.
W greckich kościołach kobiety pochylają się nad Epitafium, czyli symbolicznym grobem Chrystusa. Nie rozmawiają, nie patrzą na zegarek. Układają kwiaty. Ręcznie. Z namysłem. Jaśmin, róże, goździki, lilie... Każdy kwiat to osobna modlitwa. Kościoły pachną intensywnie, prawie jak ogrody. A dźwięk dzwonów w tle nie jest zwykłym biciem. To jest żałoba. I głęboka, wspólna cisza.
Na plaży, choć ruch większy, to można odczuć spokój. Morze błyszczy w słońcu. Ludzie spacerują z kawą w ręku, bez pośpiechu. W kawiarniach nie gra muzyka. Tylko słychać filiżanki, rozmowy szeptem, dzieci bawiące się w piasku.
Niektórzy dopiero przyjechali, samoloty co chwila lądują. To turyści z całego świata. Wielu z nich nie przybyło dla plaż i słońca. Przylecieli, by zobaczyć jak wygląda Wielkanoc po grecku. Inaczej. Głębiej. Bez zajączków, bez pisanek. Tu chodzi o ciszę, światło świec i prawdziwe oczekiwanie.
Sklepy otwierają się dopiero po południu. Życie zwalnia. W tawernach, głównie postne dania. Proste smaki. Pokora musi być także na talerzu.
A wieczorem dzieje się coś, co trzeba zobaczyć choć raz w życiu. Procesja Epitafium. Ludzie niosą zapalone świece. Śpiewają cicho. Idą razem, Grecy, turyści, dzieci i starsi - w całkowitej ciszy. Nie ma fleszy. Nie ma telefonów. Tylko wiara i wspólne milczenie. Wielki Piątek w Grecji to nie jest zwykłe święto. To przeżycie. To moment, w którym zatrzymujesz się naprawdę.
Niby, nie dzieje, się nic spektakularnego, ale wspomnienie chwili pozostanie w Tobie jeszcze na długo.
Komentarze: